Jakub Młyńczak trenuje w młodzieżowej Akademii GVT. Choć w triathlonie nie może jeszcze pochwalić się stosunkowo długim stażem treningowym, to w sporcie głęboko zapuścił swoje korzenie.
Z okazji 10-lecia GVT czas na kolejną rozmowę z naszego autorskiego cyklu. Dowiecie się z niej m.in., jakie cele stawia sobie na przyszłość Kuba oraz jak rozpoczęła się jego przygoda w tej dyscyplinie sportu.
GVT: Triathlon to w gruncie rzeczy dość nieoczywisty wybór, jeśli chodzi o dyscyplinę. Wymaga, chociażby wiele poświęconego czasu na przygotowania oraz “rozeznania” w aż trzech konkurencjach. Dlaczego wybór padł akurat na triathlon?
Jakub Młyńczak: Do triathlonu trafiłem dość przypadkowo. Pod koniec liceum skończyłem przygodę z piłką nożną, poprzez wypalenie związane z tym środowiskiem i brakiem perspektyw na dalszy rozwój. Tak się trafiło, że razem z klasą wybraliśmy się na film pt. „Najlepszy”, opisujący historię Jerzego Górskiego, który pokonał drogę od narkomana do zwycięstwa w zawodach na dystansie podwójnego ironmana. Historia ta w połączeniu z brakiem jasno, na tamten czas, wyklarowanych celów, zaowocowała podjęciem wyzwania — ukończenia Ironmana. Nie wiedziałem wówczas, czym jest triathlon. Znałem tylko określenie “Ironman”, a jedyne wówczas zawody w Polsce, organizowane przez tę organizację, odbywały się w Gdyni. Stąd też na debiut wybrałem słynną „połówkę” i zakochałem się w tym sporcie.
GVT: Początki łatwe nie są. Powiedz, co było dla Ciebie najtrudniejsze, podczas stawiania tych pierwszych kroków w nowej dyscyplinie?
JM: Najtrudniejsze z początku było dla mnie pływanie. Jedyny kontakt z basenem miałem jeszcze w szkole podstawowej, gdzie uczęszczałem na lekcje nauki pływania. Nie było to jednak pływanie typowo sportowe, a dodatkowo minęło trochę czasu od ostatniego kontaktu z wodą. Dodatkowym kłopotem z tym związanym była pora odbywania treningów. Jako były piłkarz byłem przyzwyczajony do jednego treningu dziennie, zazwyczaj odbywającego się popołudniem. Tutaj musiałem wykonać ten trening jeszcze przed szkołą, aby po południu zaliczyć drugą jednostkę. Z początku sprawiało to duże problemy.

GVT: Często mówi się o tych negatywnych stronach. Skupmy się więc na pozytywach. Za co najbardziej cenisz triathlon?
JM: Triathlon od początku uraczył mnie swoją różnorodnością. W przeciwieństwie do powtarzalnego treningu piłkarskiego była to miła odmiana. Dodatkowo proces treningowy i starty pozwalają na zwiedzanie wielu miejsc i poznawanie ogromnej ilości ciekawych ludzi, co również jest bardzo motywujące i pozwala umilić wiele poświęconych godzin. U mnie również stał się stylem życia. Nie traktuję treningów tylko jako jednostki, które trzeba “odbębnić”, ale jako nieodłączną część każdego dnia, która jest czymś naturalnym i z której czerpię radość.
GVT: Jaka jest według Ciebie najgorsza rzecz, jaka może przytrafić się na trasie podczas zawodów?
JM: Nie szukając daleko, kilkukrotnie zdarzyło mi się wystartować w zawodach, w których sprzęt odmawiał posłuszeństwa. Czasem również z mojej winy, co potrafi być naprawdę frustrujące, gdyż niweczy to często szanse na dobry wynik, na który tak ciężko się pracuje.
GVT: Pływanie, rower czy bieganie? Która z dyscyplin jest Ci najbliższa?
JM: Najbliższe pod względem czysto wynikowym jest bieganie. Natomiast ten trening należy do najmniej
przyjemnych. Przez ostatnie lata bardzo polubiłem treningi pływackie i doceniam wiele aspektów treningu kolarskiego.
GVT: Zawodnikowi, zwłaszcza na początku przydaje się pomoc. Trener jest niczym sportowy przewodnik. Jak trafiłeś pod skrzydła Pho3nix GVT Team?
JM: Do drużyny trafiłem dość przypadkowo. Po pierwszym sezonie przetrenowanym na podstawie planów dostępnych w internecie podjąłem decyzję o znalezieniu trenera. Postanowiłem nie iść na skróty i od razu zasięgnąć porady u profesjonalistów, czyli AZS AWF Katowice, którego wówczas trenerem był Zbigniew Gucwa. Po skontaktowaniu się z nim dostałem ofertę dołączenia do klubu GVT, czyli dzisiejszego Pho3nix GVT Team.
GVT: Motyw przewodni teamu to #siłajestwdrużynie. Faktycznie warto trenować w grupie?
JM: Trening w grupie to rzecz, której na początku bardzo mi brakowało w sporcie indywidualnym, jakim jest triathlon, zwłaszcza mając z tyłu głowy lata treningów piłkarskich. Możliwości wykonywania treningu w grupie dają dodatkową motywację, podnoszą poziom indywidualnych osób, a przede wszystkim sprawiają niesamowitą frajdę i każdy, nawet najcięższy trening mija jakby szybciej. Dodatkowo drużyna tworzy niesamowitą aurę na zawodach. Pomaga w sprawach logistycznych i patrząc na osiągnięcia pewnych triathlonistów z Norwegii, udowadniają, że są przyszłością tego sportu.

GVT: Jakie jest Twoje ulubione wspomnienie dotyczące Pho3nix GVT Team?
JM: Wspomnienia to nasza dożywotnia pamiątka, więc są dla mnie bardzo ważne — zarówno w sporcie, jak i w życiu. Od momentu dołączenia do klubu każdy trening, każde zgrupowanie, tworzy nowe. Sprawia to, że trenowanie tego sportu to najlepsze, co mnie spotkało. Jedno wspomnienie szczególnie zapadło mi w pamięci. To letni obóz w Tossa de Mar, łączący trening z wypoczynkiem w pięknej Hiszpanii. Były to najlepiej spędzone dwa tygodnie. Robiłem to, co lubię w gronie niesamowitych osób. Zaowocowało to masą małych chwil, które tworzą niesamowite wspomnienie.
GVT: Jeśli miałbyś komuś polecić Pho3nix GVT Team, za co by to było?
JM: Nasz klub polecam przede wszystkim za atmosferę w nim panującą, gwarantowane emocje — od zwykłego treningu do obozów, czy startów, ale też za dostosowanie treningu i podejścia do każdego zawodnika. Mogą tu trenować osoby zarówno poświęcające na aktywność kilka godzin tygodniu, w celu ukończenia danych zawodów, jak i zawodnicy PRO walczący o najwyższe cele sportowe.
GVT: Studiujesz, trenujesz. Triathlon w przypadku natłoku obowiązków pomaga się zorganizować?
JM: W moim przypadku łączenie treningu ze studiami i pracą nie jest najłatwiejszą sprawą. Może i nawet
jest trudniejsze od samych treningów. Jednak z biegiem czasu nauczyłem się samoorganizacji i sumienności, zarówno w treningu jak i w życiu. Więc jest to kolejny z niezliczonych atutów tego sportu.
GVT: Jakie są Twoje sportowe cele na przyszłe lata w triathlonie?
JM: Kolejne lata w sporcie to dla mnie zmiany. W przyszłym roku zamierzam wydłużyć dystans, na jakim
będę startować i zacząć ścigać się na dystansach 1/4 i 1/2 Ironmana, gdzie pływanie nie jest już tak decydującą dyscypliną. Wierzę, że ta zmiana pozwoli mi stać się jeszcze bardziej liczącym się w Polsce zawodnikiem i spróbować powalczyć w startach zagranicznych z dalekosiężnym planem startu w kategoriach PRO.
GVT: A największe marzenie — niekoniecznie to sportowe?
JM: Sport jest nieodłączną częścią mojego życia. Jest ze mną od dziecka i jestem nim cały przesiąknięty.
Podoba mi się każdy jego aspekt od budowania coraz lepszej formy fizycznej w celu uzyskiwania coraz to lepszych wyników, do poznawania wspaniałych ludzi i przeżywania niezapomnianych chwil. Związany byłem z wieloma dyscyplinami: piłką nożną, tenisem ziemnym, judo, narciarstwem. Teraz z triathlonem. Symbioza, jaka łączy mnie ze sportem, wykreowała się już w dzieciństwie. Moim marzeniem jest sport jako sposób na życie, choć nie wiem, czy dokonam tego jako zawodnik. Wierzę, że będzie to obszar, który zawodowo i życiowo pozwoli mi cieszyć się każdego dnia.