Przeczytaj również: Paulina Bohater: “Na początku była to tylko zabawa”
GVT: Triathlon to w gruncie rzeczy dość nieoczywisty wybór, jeśli chodzi o dyscyplinę. Wymaga, chociażby wiele poświęconego czasu na przygotowania oraz “rozeznania” w aż trzech konkurencjach. Dlaczego wybór padł akurat na triathlon?
Maria Legaszewska: W lutym tego roku wybrałam się na obóz treningowy do Calpe, gdzie miałam okazję poznać bliżej specyfikę treningu triathlonowego. Bardzo spodobała mi się różnorodność treningów. Trenując triathlon, nie ma mowy o nudzie, dlatego też postanowiłam spróbować swoich sił w tym sporcie.
GVT: Początki łatwe nie są. Powiedz, co było dla Ciebie najtrudniejsze, podczas stawiania tych pierwszych kroków w nowej dyscyplinie?
ML: Z pewnością było i jest to wciąż pływanie. Nie sprawia mi ono to tyle przyjemności co rower i bieganie, głównie ze względu na brak odpowiednich umiejętności technicznych. Być może sezon zimowy skłoni mnie do częstszych wizyt na basenie, ale póki co korzystam z pięknego lata i możliwości trenowania na zewnątrz.
GVT: Często mówi się o tych negatywnych stronach. Skupmy się więc na pozytywach. Za co najbardziej cenisz triathlon?
ML: Na pewno cenię go za różnorodność treningów. Mogę na nowo odkrywać swoje sportowe możliwości i ograniczenia. Jest też co poprawiać, a progres zawsze cieszy.

GVT: Jaka jest według Ciebie najgorsza rzecz, jaka może przytrafić się na trasie podczas zawodów?
ML: Z pewnością jest to wiatr w twarz na etapie kolarskim. Nie wiem, czy może wydarzyć się coś gorszego. [śmiech] A mówiąc zupełnie poważnie, to myślę, że jest to wypadek na rowerze. Wysokie prędkości i odrobina nieuwagi lub rozkojarzenia sprzyjają bliskim spotkaniom z asfaltem.
GVT: Pływanie, rower, czy bieganie? Która z dyscyplin jest Ci najbliższa i dlaczego?
ML: Rower! Nie mam co do tego wątpliwości. Oprócz treningów jest on dla mnie środkiem komunikacji miejskiej i stanowi formę spędzania wolnego czasu. Od kiedy odkryłam ten sport, można powiedzieć, że „przepadłam”. Teraz znacznie częściej można spotkać mnie z rowerem niż bez.
GVT: Zawodnikowi, zwłaszcza na początku przydaje się pomoc. Trener jest niczym sportowy przewodnik. Jak trafiłeś/aś pod skrzydła Pho3nix GVT Team?
ML: O klubie dowiedziałam się od kolegi, który trenuje w nim już od kilku lat. W lutym tego roku pojechałam na obóz treningowy do Calpe, gdzie po raz pierwszy miałam styczność z triathlonem. Bardzo spodobały mi się treningi i panująca na nich atmosfera. Po obozie zdecydowałam, że chciałabym dołączyć do teamu. To była bardzo dobra decyzja.
GVT: Motyw przewodni teamu to #siłajestwdrużynie. Faktycznie warto trenować w grupie?
ML: Zdecydowanie! W grupie nawet najcięższe treningi stanowią tylko dodatek do miło spędzonego czasu. Pozytywna energia, wzajemne „nakręcanie się” i nutka rywalizacji sprawiają, że efektywność treningów znacznie wzrasta.
GVT: Jakie jest Twoje ulubione wspomnienie dotyczące Pho3nix GVT Team?
ML: Z pewnością wyjątkowym wspomnieniem jest dla mnie właśnie obóz w Calpe, ponieważ tam wszystko się zaczęło. Nie zapomnę też debiutu na dystansie ⅛ IM w Sierakowie. Było to dla mnie duże przeżycie i cieszę się, że mogłam dzielić te chwile z ludźmi z teamu.

GVT: Jeśli miałabyś/miałbyś komuś polecić Pho3nix GVT Team, za co by to było?
ML: Za niepowtarzalną atmosferę stworzoną przez ludzi z pasją, która motywuje do działania nie tylko na poziomie sportowym, ale też w życiu codziennym.
GVT: Studiujesz, trenujesz, a może i nawet pracujesz. Triathlon w przypadku natłoku obowiązków pomaga się zorganizować?
ML: Bez wątpienia. Treningi zabierają znaczną ilość czasu, szczególnie jeżeli trenuje się aż trzy dyscypliny, dlatego dobra organizacja to podstawa.
GVT: Jakie są Twoje sportowe cele na przyszłe lata w triathlonie?
ML: Nie są one, póki co sprecyzowane. Na pewno chciałabym, żeby trening jak najdłużej sprawiał mi taką przyjemność i satysfakcję, jak teraz. Tylko i aż tyle.
GVT: A największe marzenie — niekoniecznie to sportowe?
ML: Chciałabym zamieszkać w malowniczej wiosce w górach, hodować kury, mieć tam rower, narty i spokój w głowie. Może kiedyś się uda
.